30.11.11

pani i władczyni wód

koleżanka  
(klik)    
 
 





    kamraci
 

łajba
dary, dary wody 
 

kamraci po wielu próbach także
zrezygnowali.
Nie rozumiem patentu
chińczyków na latawiec 
jedno-linkowy.
Nie ma to żadnego polotu, tylko się
kręci na wysokości głowy takie 
kolorowe plastikowe.. a miały wynieść 
nasze skryte wiadomości pod same
niebiosa, coby tam ktoś z góry rozważył 
i dopomógł
 
     
 
więc wróciliśmy, ale i tak musieliśmy wracać bo zbliżał się czas jedzenia.





29.11.11

o poranku

Grizzly Bear - Foreground
jeszcze śpię
 
 ale w końcu się budzę




25.11.11

15.11.11


zaczynają mi się nudzić czaro-białe zdjęcia. Chce kolorowe! Chyba wole kolorowe na dłuższą chwile.

14.11.11

Lana



Lana jest dobrym kompanem.

11.11.11

நெஞ்சு வலி



wszystko będzie trwało tak długo a nawet się jeszcze nie zaczęło...



              

1.11.11

na plaży fajnie jest.

Tak.
Oto kraj w którym przypadło mi chwilowo przebywać
Wybrałam się tam w końcu na wycieczkę,
 oh, jaka to była frajdą gapić się na kozy, ale to absurd, bo to mleko od kóz krów, wszystkiego co mlekodajne  ma tu, uwaga, 0,01% tłuszczu, to tak jakby wlać wodę do nieumytej butelki po mleku i mieć mleko.
 
no i z tym mlekiem nie wiem czemu tak robią, bo tych krów i kóz mają tu od groma, te krówki to takie ładne brązowe z futrem. Ale u kresu mych sił które wyczerpałam na te kozy przeskakując przez, uwaga, 0,5 metrowy rów, dotarłam w końcu na miejsce i wstyd się przyznać po 2 miesiącach bycia tu, gdy na ten piach jest tylko 7km(tablica kłamie, jakieś 5) a rower mam tu już umówiony i zabieram kiedy chce.
 
wiatr wiał i chłodno dość było, wiatr w sumie wiał niemiłosiernie. woda jak woda.
 no taak, na plaży są ludzie jak zawsze, robią to co się na plaży robi zazwyczaj, nie zrobili niczego nadzwyczajnego z okazji mojego przybycia, niewdzięczni

więc ja również dla niepoznaki bycia gościem zrobiłam sobie zwyczajne śniadanie, takie jak zawsze no i również z widokiem. widok był zwyczajny więc, uwieczniłam moją niezwyczajność patrzenia na tą zwyczajność
 
ale była heca, znalazłam jeszcze z 6 ale do domu zabrałam jedną, bo cała reszta dawała oznaki życia.
tak sobie chodziłam i zbierałam i patrzyłam, wąchałam glony i szukałam bursztynów, patrzyłam na wodę i na piach, patrzyłam na niebo i na zapiaszczone buty i patrzyłam na tego Jegomościa, no i teraz, jaki jest sens nazywać go morsem, skoro mors ma 3,5 centymetrowe skórzysko, bardziej to to taki śledzik. Tak czy siak  to chyba już śnieg musi być aby nazywać go czymś innym niż plażowiczem.
o raju, zdechły krab
koniec.
kozy były najfajniejsze.